Zmienność rynku, przepisów i sytuacji nie jednego doprowadziłaby do rezygnacji. Dlatego tak bardzo liczy się tu wieloletnie doświadczenie. Z Maciejem Skarżyńskim, ekspertem ds. finansowania nieruchomości, rozmawiamy o finansach i pytamy, dlaczego uważa, że każdy kredyt to… zło?  

— Ile lat pracy już za tobą?

— Szesnaście. 



— Szybko zleciało?

— Bardzo (śmiech)

— W jakich kredytach się specjalizujesz?

— W zasadzie w hipotecznych, ale też firmowych, gotówkowych dla osób fizycznych, obrotowych, innych formach finansowania dla firm typu leasing.

— Czym powinien charakteryzować się dobry doradca finansowy?

— Nie da się wskazać jednej cechy, ale powinien dysponować przede wszystkim wiedzą i kontaktami. Wiedzą na temat produktów i kontaktami w instytucjach finansowych. Ale tu nie chodzi o „znajomości”, a raczej o współpracę z kompetentnymi pracownikami banku w celu przeprowadzania danego procesu. To kontakty i wiedza na wagę złota. Można tu wymienić wiele cech, ale też powiedzieć, że różni doradcy, to różne wartości. To bardzo skomplikowana branża. Trzeba znać produkty, procesy i przede wszystkim przepisy, które zmieniają się na bieżąco.


— Czemu wybrałeś taką skomplikowaną branżę?

— Zawsze lubiłem cyferki (śmiech). Finanse są zbieżne z profilem mojego wykształcenia. To bardzo rozwojowa branża, choć kiedyś była dużo prostsza. Na przestrzeni 10 lat zrobiło się takie małe zamieszanie. Przybyło procesów, regulacji rynku i sporo wiedzy, którą trzeba aktualizować na bieżąco, a ja lubię wyzwania.

— Dużo prostsza, czyli?

— Mniej rekomendacji Komisji Nadzoru Finansowego, przepisów prawa, obostrzeń. To się komplikuje z roku na rok. Do niedawna nie było ustawy o kredycie hipotecznym, która narzuca sporo obowiązków na pośredników takich, jak my.

— Jak zostać doradcą finansowym? Niedopowiedzeniem byłoby stwierdzić, że wystarczy przejść szkolenie i zacząć pracę. Każdy może nim zostać, czy może trzeba ukończyć jakieś specjalne studia?

— W praktyce nie trzeba kończyć specjalnych studiów, wystarczy ekonomia.  Wystarczy dyplom uczelni wyższej, choć przepisy precyzują, że nawet samo wykształcenie średnie już może nam dać przepustkę do tego świata.

— Uważasz, że ta „otwartość” jest dobra?

— Dla samej branży i wysokiego poziomu usług — niekoniecznie. Na początku jest stawiana pewna poprzeczka, której część osób nie przeskoczy. Po prostu odsiewa się tych, którzy nie mają predyspozycji do wykonywania tej pracy.

— Co najbardziej w niej lubisz?

— Kontakt z ludźmi. To w zasadzie podstawa w tej pracy. Każdy człowiek to inny przypadek, a w trakcie całego procesu dowiadujesz się o nim coraz więcej. Po prostu odczuwam satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Jednocześnie pomagam ludziom spełniać naprawdę duże marzenia i ich radość jest dla mnie ważna. Ich zadowolenie przekłada się na pozytywne rekomendacje i tak to się kręci.

— W dzisiejszej sytuacji decydować się na kredyt hipoteczny, czy lepiej zaczekać?

— To trudne pytanie, bo tak naprawdę wszystko zależy od potrzeb indywidualnych. Jeśli nie masz własnych środków na mieszkanie, to kredyt hipoteczny jest jedynym rozwiązaniem. Różnica w racie względem np. poprzednich trzech miesięcy nie jest wcale aż tak drastyczna. Oczywiście trzeba się liczyć z ryzykiem wzrostu stóp procentowych, ale podjęcie świadomej decyzji, dostosowanie własnych potrzeb i możliwości do tej sytuacji, uważam za dobry ruch. Mając na uwadze ryzyka, pamiętajmy, że w długim okresie ceny nieruchomości zawsze rosną, więc zakup nieruchomości — nawet na kredyt — to dobra inwestycja.

— Nie brakuje ostatnio głosów, według których warto kupować mieszkanie właśnie w celu inwestycyjnym, ale już nie na kredyt. Zgadzasz się z tym?

— Jeśli kupujemy mieszkanie w celu inwestycji i do tego na kredyt hipoteczny, to faktycznie teraz nie jest najlepszy moment, bo kredyty są droższe, czyli inwestycja będzie się dłużej zwracać. Natomiast zaspokojenie własnych potrzeb uzasadnia zaciągnięcie zobowiązania kredytowego, bo lepiej płacić ratę niż komuś za wynajem. Po to właśnie jest doradca, żeby spojrzał na sytuację z zewnątrz. Decyzja podjęta pod wpływem emocji nie zawsze jest dobra. Wszystkim swoim klientom powtarzam, że „każdy kredyt to zło”. Szukamy więc najmniejszego zła i rozwiązania, które ich najmniej zaboli. Klienci mają tego świadomość, ale nikt im tego otwarcie nie mówi i tak tego nie nazywa. Ja wolę grać w otwarte karty, bo od tego właśnie jesteśmy. Mamy pomóc ludziom w podjęciu świadomej decyzji, a w każdym rozwiązaniu, z którym przychodzi klient, można coś poprawić.